Zdaje się, że to chyba ostatnia radiosonda z Wrocławia, która przyleciała w tym „sezonie wiatrów” w naszym kierunku. Obserwowaliśmy lot w domu, do końca. Sonda spadła za umowną granicą drogi 72 😉 którą sobie wyznaczyliśmy wraz z kolegą Marcinem 🙂 To takie uzgodnienia między łowcami, żeby z każdy z nas miał co robić 🙂 No chyba że akurat Marcin nie może, wtedy ja ja, kiedy ja nie mogę jedzie Marcin 🙂 W tym przypadku kolega był zawalony robotą, więc w dzień upadku sondy musiał odpuścić, tym bardziej że sonda spadła na las. My zawsze się śmiejemy, że choćby stało jedno jedyne drzewo na polu czy łące Wrocek zawsze wceluje idealnie na drzewo 😉
Na drugi dzień po konsultacjach ustaliliśmy, że po sondę wybierzemy się my. Do sondy mieliśmy 36km w linii prostej oraz 43km drogą. No to wyruszamy w drogę. Najpierw po samochód do mechanika, a później w dalszą podróż.
Nawigacja próbowała nas wciągnąć drogą nad lasem, od razu coś mi się ona nie spodobała. Za miękko pod kołami, no nic jedziemy powoli dalej, coraz większe kałuże, droga coraz bardziej grząska. Nagle przed nami wyrasta kałuża szersza niż droga, dodatkowo w dołku. Nie ma mocnych, nie przejedziemy. Zawracam na wstecznym, i tak 300m. Nawet nie ma jak się obrócić autem, kałuże też cholernie ciężko objechać. Znajduję jakąś zarośniętą drogę która prowadzi do lasu. Potrzebowałem dosłownie zmieścić tam 2m auta żeby zawrócić na „trzy” – uffffff udało się. Odwróciłem auto i wracamy na asfalt. Popatrzyliśmy na mapę, widzimy kolejną tym razem bardziej polną drogę. Wjeżdżamy w nią ale po 150m to samo – auto zaczyna tańczyć na miękkim podłożu. Wsteczny i powtórka z rozrywki. Na zdjęciu widać oznaczone strzałkami te nieudane wjazdy. Auto na asfalcie i szukamy trzeciej możliwości dojazdu. Jest, no więc próbujemy. Nadkładamy 4km drogi asfaltem, ostatnie 500m znowu polną drogą ale już trochę lepszą. Dojeżdżamy pod sam las, ufff. Na wjeździe do lasu – jak zawsze znak Zakaz wjazdu. Na nas to wrażenia nie robi. Zostawiamy auto przed lasem na skrawku pola, tak żeby nie przeszkadzało na wjeździe, zabieramy potrzebny sprzęt – w tym wypadku najważniejsza jest tyczka o długości ponad 12m. W końcu radiosonda spadła na las, bez tego nie wchodzimy chyba że mamy ramkę z gleby – ale nie w tym przypadku. Nie wiemy gdzie jest sonda, bo dzień po raczej sama się nie włączyła 😉 skoro przeważnie nadaje 8 do 10 godzin. No więc zabieramy sprzęt, telefon z nawigacją i maszerujemy na ostatnią znaną pozycję. Wcześniej w domu sprawdziłem na specjalnej mapie Lasów Państwowych z czym możemy się spotkać, prognozy nie były optymistyczne. Wiek rębny drzew ponad 100lat – to nie wróży nic dobrego, do tego dęby, sosny więc i wysokość drzew w granicach 25-35m. Dlatego z jednej strony nie lubię jak sonda spada w lesie, ale z drugiej można sobie powalczyć i sprawdzić na co stać nas sprzęt i umiejętności.
Las przywitał nas następującym widokiem
Te drzewa nie wróżą nic dobrego
No nic, przecież się nie rozpłaczemy na środku drogi – bo przecież chłopaki nie płaczą 😉 my nie damy rady ? Hihi 😉 Maszerujemy dalej to tylko 430m od auta mniej więcej jest punkt zero 🙂
Wchodzimy na ostatnią pozycję, chwilę się rozglądamy po ziemi – BINGO ! Leży ufffffffffffffff 🙂
Drzewa na prawdę są tam rosłe, cóż za ulga 🙂 Cyknąłem kilka fotek, tato zaczął zwijać sznurek do momentu w którym poczuł opór, resztki balonu utknęły w dębie jak się później okazało. Tata delikatnie szarpał za sznurek a ja wypatrywałem resztek. Znalazłem ale bez szans na ściągnięcie.
Zebraliśmy co się dało i ruszyliśmy w drogę powrotną do auta. Przy wyjściu natknąłem się na dziwną i ogromną budkę dla ptaków. Poniżej foto normalnej która wisiała kilka drzew dalej a następnie tej większej. Ciekawe jakie ptaki ją zamieszkują ?
Szczegóły z lotu radiosondy: Wrocław R3950054
Pozdrawiam Artur