Czwarty lutego niedziela jak to niedziela, mija powoli i leniwie, predykty takie że raczej nic nie doleci. Zajrzałem koło 15 na mapy, patrze nagle w Zaosiu rysuje się Greifswald. Taka radiosonda która rzadko bywa w tej okolicy ? Oooooo, nie możemy tego przegapić. Patrzę i patrzę i się dopatrzyłem, że ten balon pękł nad Piłą i dociągnie aż tutaj. Niewiele myśląc, zabraliśmy ttgo i chodu do auta 🙂 Zaosie już znamy z kilku akcji, w tym z ostatniej Lindy o której pisałem tutaj oraz kilku pilotkach i sondzie z Wrocławia o której pisałem tu .Znowu się koledzy śmiali że uruchomiłem magnes na sondy hihi. Autem przycupnąłem na drodze tuż obok skrętu na kopalnie piasku, tam gdzie spadł zaraz obok ten Wrocław z linku wyżej, ale niestety sonda ciut wcześniej po przeciwnej stronie drogi. No to w auto, podjechaliśmy parę metrów, znalazłem zjazd na pole, stanąłem obok żeby nie blokować chodnika, zabieramy cały sprzęt bo sonda wskazuje na lasek. Wiało kurcze niemiłosiernie przy ziemi, że przysłowiowo chce głowę urwać, no nic idziemy około 200m i w skręcamy w lasek. Pozycja sondy jest ale samej sondy nie ma, może że nie to że jej fizycznie nie ma, nie widać jej nigdzie. Musiała się ułożyć w koronach drzew, bo ani na ziemi, ani nigdzie nie wisi w polu widzenia. naszły jakieś ciemne chmury, wiatr się zaczął wzmagać jakby zaraz miało lunąć czy co ? TTGO doprowadza nas pod samo drzewo, nic z tego nie widać. Zaczynamy szukać flaka albo spadochronu, może tak będzie szybciej. Krążymy i nic, znalazłem wycięty las pod linia energetyczną, wyszedłem tam aby zobaczyć miejsce z boku. Nagle moim oczom po przeciwnej stronie małej polanki, na skraju kolejnego lasku ukazało się coś białego. Tak ! Mam spadak !
Widać go na końcu anteny. Idziemy w tamtą stronę, może jak go ściągniemy i odetniemy sonda gdzieś się popuści i zjedzie na dół. Sznurek był mocno napięty między laskami, nad linia energetyczną. Rozłożyliśmy tyczkę, nasza niezawodną oczywiście 🙂 i próbujemy zaatakować spadochron.
Po chwili mamy go na ziemi próbujemy najpierw szarpać żeby zlokalizować sondę w koronie sosny. Nic z tego, silny wiatr uniemożliwia wypatrzenie bujającego się czubka drzewa, zapadła decyzja ryzk – fizyk, albo zostanie albo zjedzie 🙂
Spadak zawija tata, ja idę szukać zguby. TTGO znowu naprowadza na cel bezbłędnie.
Zgubę widać z tyłu, zjechała na dół po oderwaniu spadochronu od głównej linki.
Wgramoliłem się między te chude drzewka i wyciągnąłem radiosondę, po chwili przyszedł tata ze spadochronem i sprzętem. Porobiliśmy sobie tradycyjnie fotki na pamiątkę i do galerii.
Wracając wykorzystałem wiatr do małej zabawy 😛
Jakby ktoś był ciekawy jak wygląda zawór w szyjce balonu to prezentuje się on następująco 🙂
Na sam koniec tradycyjnie dane z lotu
To była szybka, mało skomplikowana akcja, z atrakcyjną sondą w roli głównej z tak daleka. Bo de facto ta sonda pokonała ponad 500 km od miejsca startu 🙂 To jednak była super niedziela, do następnego !